wtorek, 2 czerwca 2015

Beata Pawlikowska - W DŻUNGLI ZDROWIA - prosto między oczy

To co właśnie zaczynacie czytać miało się ukazać w ubiegły piątek. Kilku osobom to obiecałam. Nie było mi dane. Nie dotrzymałam słowa. A fe! :) Ten post jest ze specjalną dedykacją dla mojej najlepszej koleżanki M.
 
zdrowe odżywianie, minimalizm w kuchni, kuchnia pięciu przemian, wegetarinizm, weganizm, przepisy dietetyczne, dieta cud
 
Ostatni mój post był w pewnym sensie wstępem do dzisiejszego. Jakoś tak samo to wyszło, bo miałam zamiar zmieścić swoje wrażenia z lektury oraz garść przemyśleń kulinarno-minimalistycznych w jednym poście. Jednak jak to ze mną bywa, tak się rozpisałam, że w końcu, żeby nikogo nie uśpić, postanowiłam tematy potraktować osobno. Książki, a dokładniej książka (Moja dieta cud) Beaty Pawlikowskiej trafiła do mnie przypadkiem, jak wiele innych przypadków, od mamy :). Początkowo podchodziłam do nich z rezerwą, bo jakkolwiek lubię panią Pawlikowską, nigdy nie wsłuchiwałam się w jej ideologię życiową. Nie była dla mnie nigdy na tyle ważna, żeby się wsłuchiwać. Wiedziałam o niej tyle, że jest podróżniczką, że prowadzi "Świat według blondynki" i koniec.  Aż tu nagle te książki...
 
Jak wspomniałam, najpierw byłam średnio zapalona do lektury, ale w końcu pomyślałam - okej, dlaczego nie. Skoro przepuszczam przez  głowę kilka książek w miesiącu, to dlaczego nie te? I wzięłam. Muszę też uczciwie przyznać, że jakiś czas wcześniej natknęłam się w sieci na jej "żółte karteczki" i bardzo mi przypadły do gustu myśli na nich wypisywane. Proste, trafiające w punkt (mój punkt na pewno) i wielce pozytywne kopniaki, motywujące do dobrego myślenia. Polecam się o nie otrzeć każdemu. Nawet w ramach czystej ciekawości.
 
zdrowe odżywianie, minimalizm w kuchni, kuchnia pięciu przemian, wegetarinizm, weganizm, przepisy dietetyczne, dieta cud
 
   Pierwsze wrażenie - irytacja
Pierwsze moje wrażenie było takie, że książka jest napisana wybitnie prostym językiem potocznym. Jestem wielbicielką pięknej polszczyzny, zwłaszcza książkowej, więc początkowo mnie to zirytowało. Miałam bardziej wygórowane oczekiwania w stosunku do autorki, ale postanowiłam czytać dalej ze względu na temat. Byłam okropnie ciekawa jej doświadczeń, z racji tego, że wiem, że od lat podróżuje po zaułkach świata, m.in na wschód, a ja od lat ocieram się w życiu o TMC (Tradycyjną Medycynę Chińską). Mam w zasadzie same pozytywne doświadczenia w tym temacie, więc każda pozytywna pozycja interesuje mnie bardzo. 

Kolejna sprawa to powtórzenia, wielokrotne pisanie o tym samym wywoływało we mnie poczucie, że jestem traktowana jak debil. I sprawiło, że miałam ochotę zostawić czytanie. Musiało minąć kilka dni, zanim zrozumiałam w czym rzecz.Ale o tym w następnym akapicie.

Oczekiwałam też, że znajdę tam jakieś dowody naukowe na potwierdzenie tez, ale i tu się zawiodłam. Książka pisana jest nie po to, żeby coś komuś udowadniać. Myślę, że jej misją jest raczej to, żeby zasiać w naszych głowach niepewność, żeby mocno w nich zakorzenić wątpliwości i wzbudzić nieufność i wreszcie, żeby pchnąć do samodzielnych poszukiwań. To jest tylko moje zdanie. Tak odczytuję intencje autorki. Żeby wiedzieć czy to może być prawdziwe, trzeba książki przeczytać, a potem zapytać ją o to osobiście :)

zdrowe odżywianie, minimalizm w kuchni, kuchnia pięciu przemian, wegetarinizm, weganizm, przepisy dietetyczne, dieta cud


Drugie wrażenie - tak musi być
Język musi być prosty i dosadny. Sorry, taki mamy klimat. Tak dziś jest czytelnik. Nie chcę tu nikogo obrażać, ani się wymądrzać. Myślę, że to dobry i skuteczny zabieg, ponieważ nie literatura sama w sobie jest celem tych książek. Najważniejsze w nich jest przesłanie, więc język musi być dostępny dla każdego.  Codzienny, potoczny i niewymagający. Właściwie po kilkunastu kolejnych stronach zaczęło mnie to już całkiem cieszyć. Wiecie dlaczego? Bo nie musiałam wkładać żadnego wysiłku w  to, żeby całkowicie zrozumieć co autor do mnie mówi. Nie język stanowi o wartości tych tytułów. O nie.

Co zaś się tyczy nieszczęsnych powtórzeń, to i dla nich znalazłam świetne uzasadnienie. Dotarło do mnie po iluś tam stronach, że autorka tymi powtórzeniami pierze mi mózg :) Ach, jak się ucieszyłam! Z pełną świadomością i dobrowolnie postanowiłam się temu całkowicie poddać.  Skąd pomysł o praniu mózgu? Otóż kilka lat temu, kiedy moja mama rzucała palenie, czytała książkę Allena Carra. Przypomniały mi się jej opowieści o tej książce. Mówiła wtedy m.in., że jest jakoś tak dziwnie napisana :) To o to chodziło. Tamten gość stosował dokładnie ten sam zabieg miliona powtórzeń. Wiecie, jest takie porzekadło, że kłamstwo powtarzane wielokrotnie staje się prawdą. Myślę, że ta zasada znajduje tutaj zastosowanie. I broń Boże, nie mam na myśli, że którekolwiek z tych autorów kłamie, tylko, że powtarzane nam po kilka razy fakty, stają się w końcu czymś oczywistym w co mocno wierzymy. {Myślę, że do podobnych sztuczek uciekają się wszyscy, którzy chcą zawładnąć ludzkim umysłem :) }

Panią Beatę zaliczam jednak do grupy niegroźnych, szerzących najpotrzebniejszą w dzisiejszym popapranym świecie wiedzę, ludzi oświecenia. I chwała jej za to, że próbuje takim sposobem docierać do Kowalskiego, bo zwykły, tzw. naukowy bełkot, jakkolwiek, bez wątpienia, również jest potrzebny, nigdy nie odegra takiej samej roli. 

Odkrywa przed nami kilka zabójczo oczywistych prawd, które jakoś dziwnym trafem dość często mijają naszą świadomość szerokim łukiem, odbijając się tylko gdzieś, hen daleko, słabym echem. Jedną z nich jest to zdanie:

zdrowe odżywianie, minimalizm w kuchni, kuchnia pięciu przemian, wegetarinizm, weganizm, przepisy dietetyczne, dieta cud

Ja wiem, zaraz posypią mi się na głowę gromy, że kogo na to stać. Powiem Wam jedno, rzadko bywam w dużych supermarketach, najczęściej w B. Ludzie robiący tam zakupy pozbawili mnie złudzeń. Za pieniądze, które pakują w ŚMIECI, A NIE JEDZENIE, spokojnie mogliby sobie pojeść całą rodziną. Widzę tony trucizn w ich koszykach. Podejrzewam, że ostatecznie połowa z tego i tak ląduje w koszu, a wystarczyłoby pomyśleć i zmienić podejście, np. kupować tylko to co faktycznie się zje oraz ZACZĄĆ TRAKTOWAĆ SWOJE CIAŁO Z TROSKĄ.  Wszak powinno nam służyć jak najdłużej :)


Trzecie wrażenie -wściekłość!

Od razu wyjaśniam - wściekłość na ludzi, którzy owładnięci mamoną, robią nam krzywdę. Traktują jak ciemną masę, którą sobie ugniatają, jakim im się podoba. Pozwalamy im na to, będąc tą ciemną masą. Nie analizujemy, nie dociekamy, nie chcemy nic wiedzieć. Egzystujemy jak ameby, w świecie, który nas niszczy. Nie dlatego, że jest zły, tylko dlatego, że ludzie o mocnych charakterach tak postanowili. Świat jest dobry i piękny, jest wielkim cudem danym człowiekowi we władanie. A my idioci co z nim robimy? Zamiast doceniać i pławić się w tym cudzie, kopiemy sobie groby. Na świecie, jak w dżungli - rządzi silniejszy. Ale słabszy też ma mózg. Niech więc go używa zgodnie z przeznaczeniem - do myślenia! Kiedyś miałam kolegę, który twierdził, że kebab to "pies pomielony razem zbudą". Wiecie o co chodziło? O to, że cokolwiek by wsadzili nam do tego kebaba, to jeśli dobrze przyprawią, to zjemy to merdając ogonkami. Tacy jesteśmy i tak nas traktują możni tego świata.


Czwarte wrażenie - czysta przyjemność :)

Końcowym wrażeniem jest, jak dla mnie, czysta przyjemność i frajda z tego, że ktoś odwalił kawał roboty i napracował się nad tym, żebym ja mogła teraz bez kiwnięcia palcem, po prostu wchłaniać w siebie ŚWIADOMOŚĆ. Nie ma w tych książkach naukowych dowodów, nie ma mądrzenia się. Jest pigułka wiedzy, którą żyjąc w XXI wieku, w czasach raka, zawałów, alzheimera, autyzmu, otyłości, oraz tysięcy wszelkich innych chorób, powinniśmy obowiązkowo posiadać. Po to, żeby mieć wpływ na własne życie i zdrowie. Po to, żeby mieć zawsze wybór. Nikt nie musi zostawać ortodoksem, jak autorka, po tej lekturze, ale warto sobie uświadomić JAK WIELE ZALEŻY OD NAS, A JAK BARDZO PRÓBUJE SIĘ NAM WMÓWIĆ, ŻE JEST INACZEJ.

Amen.


10 komentarzy :

  1. cieszę się,ze krzewisz dobrą nowinę:).Ja ze swojej strony napiszę tylko,że odżywiając się zdrowo traci się o wiele mniej pieniędzy i o wiele mniej czasu spędza się w kuchni przy garach.Jakkolwiek nieprawdopodobnie to brzmi,to zapewniam,że to prawda szczera- sama to przerobiłam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję :)
    Myślę, że w ciągu najbliższego czasu kupię, chociaż mogę mieć problem z czytaniem - mam podobne wymagania czytelnicze jak Ty, to po pierwsze, a po drugie te powtórzenia - nie jestem podatna "na pranie mózgu" i będzie mnie to irytować, ale nie to jest sednem tej/tych książek. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam spróbować, idea wszak szlachetna i wielce pożyteczna dla całej rodziny :)))

      Usuń
  3. Uwielbiam takie recenzje, dzięki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ Kochana cała przyjemność po mojej stronie :)))

      Usuń
  4. Czytałam niedawno tę książkę i mam mieszane uczucia. W pewien sposób mi się podobała, otwiera oczy na to, co chyba każdy z nas wie, ale czego sobie nie u uświadamia, dopóki ktoś nie powie o tym wprost. To pozwala bardziej świadomie wybierać produkty, którymi się żywimy. Jednak tak radykalna postawa (jak jedzenie bananów tylko podczas pobytu w kraju, gdzie rosną) wydaje mi się niemożliwa do 100% naśladowania w życiu. Tym niemniej - warto przeczytać:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak radykalna postawa wiąże się nie tylko ze "zwykłym" zdrowym odżywianiem, ale również, a może głównie z filozofią Pięciu Przemian. To stamtąd pochodzi teoria, że powinniśmy jeść tylko to co rośnie na ziemi, na której się znajdujemy. Ta książka moim skromnym zdaniem nie powinna być czytana solo. Jest częścią całości i przeczytanie całości właśnie daje pełne zrozumienie pewnych postaw autorki. Nie koniecznie trzeba się z nimi zgadzać, ale wszystko staje się dość logiczne. Polecam :)

      Usuń
  5. Miło i lekko, recenzja jak znalazł. Pierwszy raz jestem u Ciebie i tak zielono i zdrowo. Tak trzymaj. Ania

    OdpowiedzUsuń

Ogromnie mnie ucieszy jeśli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza :)