Jakiś czas temu wspominałam o mojej fascynacji ziołami. Konkretnie tutaj przy okazji sposobów na różne choróbska. Od lat ewoluuję w kierunku Natury. Okrywam świat jak dziecko, które wszystkiego dotyka pierwszy raz. Szukam drogi do niewymuszonej prostoty i konsumpcyjnej skromności. Owocem tych poszukiwań są liczne zmiany w ogólnie pojętej egzystencji. Mojej i mojej małej domowej ferajny :)
Z tych poszukiwań wywodzi się między innymi wspomniana fascynacja ziołami. Początkowo dotyczyła ona tylko naturalnych sposobów radzenia sobie z chorobami. Z czasem zatoczyła szersze koło. Zaciekawiła mnie potencjalna kulinarna przydatność różnych roślin. Jednym słowem - CO Z TEGO CO ROŚNIE MI POD NOGAMI NADAJE SIĘ DO JEDZENIA?
I szczerze Wam powiem, że to co odkrywam, wprawia mnie w oszołomienie! Okazuje się, że niemal każda roślina spotykana na spacerze, albo tępiona ustawicznie we własnym ogrodzie, może być prawdziwym Darem Natury! Wiecie dlaczego piszę to wielką literą? Z szacunku. Z szacunku do mądrości wszechświata. Do tego, że może nie znamy odpowiedzi na wszystkie pytania, może nie chodzimy po Marsie i nie zakładamy ogródków na Księżycu, ale mamy coś najwspanialszego - Ziemię, która daje nam możliwość życia TU I TERAZ. Mamy czym oddychać, co pić, co jeść, kogo kochać, komu pomagać, od kogo się uczyć. I w ogóle tego nie doceniamy. Deptamy to co mamy, by sięgnąć po coś, co może wcale nie jest dla nas.
I coraz więcej znaków zapytania mam w głowie...Po co do cholery ciągle poprawiamy coś, co samo w sobie jest doskonałe?!
PRZYKŁAD?
Proszę bardzo. Pierwszy z brzegu, najbliższy mi. Karmienie piersią. Musiałam urodzić i karmić troje dzieci, żeby karmienie piersią stało się dla mnie czymś absolutnie naturalnym. Sprawa powinna być prosta - jesteśmy ssakami, karmimy młode, finito. Ale nie, byłoby za prosto. Więc wymyślamy cuda na kiju:
-że pokarm niewartościowy,
-że za chudy,
-że jak dziecko chce jeść co godzinę to na pewno coś z naszym mlekiem nie tak,
-że co trzy godziny karmić,
-że dopajać,
-że nie dłużej niż pół roku
-że bla bla bla bla.
I teraz ja się pytam jakim cudem młoda kobieta, która ma pierwsze dziecko ma nie zwariować?! Jak ma być spokojna i niezeschizowana? Nie ma szans mili państwo.
Tacy jesteśmy. Zamiast pozwolić temu przebiec w sposób naturalny, my musimy swoje trzy grosze, bo by było nieważne. I sprawy piękne i proste zamieniamy w koszmary naszych żyć. Poznałam tyle traumatycznych historii związanych z karmieniem, że nie ogarniam. Sama mam jedną za sobą. Dziś kiedy o tym myślę, wiem doskonale, że katorga karmienia mojej pierworodnej, była dokładnym odwzorowaniem tęgiego przerażenia, które miałam w sobie ciągle. Dzień i noc. Dziś karmię trzecią córkę i to jest bajka. Karmienie stało się czymś OCZYWISTYM.
To ja się pytam PO CO TO???
Konia z rzędem temu, kto da mi jakąś sensowną odpowiedź. Chyba tylko po to, żeby ktoś mógł zarobić. Jak zawsze zresztą.
Brrr...
A wystarczyłoby popatrzeć na jakiekolwiek zwierzątko w naturze. Dzieci ciągną matkę prawie bez przerwy. Tyle ile potrzebują. I nikt jej nie mówi, żeby dała im butelkę, bo jak tak bez przerwy piją to na pewno ma za chude mleko!
I tak powinniśmy do tego podchodzić. Jak do czegoś na wskroś naturalnego. Tylko wtedy jest w głowie spokój i tylko wtedy płynie mleko :)
Nie poprawiajmy tego co dała nam Natura. Ona nie jest kretynką. Bądźmy ciekawi, odkrywajmy, ale nie niszczmy, bo to uderza przede wszystkim w nas samych.
Dlatego właśnie, aby odkrywać najprostsze dane nam rozwiązania,Po tego roku wprowadzam na nasze talerze dzikie rośliny, które otaczają mnie z każdej strony. Mieszkanie wśród łąk i pól daje ku temu świetną okazję. Chciałabym moim zachwytem nad tymi nieoczywistymi oczywistościami posypać Was jak magicznym pyłem :)
Na dobry początek zapraszam na jutro. Na obiad będzie tarta z GWIAZDNICĄ :)
czekamy zatem na przepis...
OdpowiedzUsuńJuż jest :)
UsuńNie rozumiem, czemu wmawia się kobietom w ciąży, ze karmienie piersią to wyzwanie, niewygoda itp. Zwłaszcza że bardzo częstym powodem problemów z karmieniem jest strach przed problemami z karmieniem.
OdpowiedzUsuńNo właśnie ja też od dawna się nad tym zastanawiam. Najgorsze jest to, że to naprawdę potrafi zatruć kobiecie pierwszy etap macierzyństwa, który jest bardzo ważny i niezakłócany przez takie "dobre rady" daje całe mnóstwo pięknych emocji. Nie wspominając już o zwykłej wygodzie :)
Usuń