wtorek, 10 marca 2015

DIY - Taras z palet

Dziś część druga wyzwania na blogu Sen Mai. Tematem są rzeczy zrobione samodzielnie. Długo się zastanawiałam o czym napisać, bo mój dom jest pełen takich rzeczy. Nie wszystkie jednak są uwiecznione na zdjęciach. W sensie procesu powstawania, więc mogłabym nie być wiarygodna ;) Po namyśle postanowiłam przedstawić Wam coś, czego, co prawda nie zrobiłam własnymi mymi ręcami, ale pomysł oraz sposób wykonania urodził się w mojej głowie. 

Otóż, skoro stanął nasz dom, okazało się, że zewsząd okala go piach i glina. Z przez okno tarasowe wychodzi się wprost na podwórko. Zanim wyrosła posiana trawa i zagęściła się co nieco, wnosiliśmy do domu tony piachu. Tarasu nie wybudowaliśmy, bo zwyczajnie brakło nam na niego kasy. Dostawałam już cholery. Dawało się krok na palety i prosto na piachoglinę. Sami zobaczcie jak było:




Rok po przeprowadzce postanowiliśmy skończyć z tym koszmarem. Problemem był brak gotówki,  ponieważ dom nadal wymagał wielu ważniejszych prac. 

Pewnego dnia wzrok mój padł na stertę palet piętrzącą się pod siedzibą firmy mojego wujka. I doznałam olśnienia. Nie wiem zupełnie dlaczego wcześniej się to nie stało, bo i na naszym placu zostało parę sztuk po budowie. No i powiem Wam tak, przekonałam mojego Połówka, że taras nie musi być zakotwiony w ziemi na metr dwadzieścia, że nie musi być drogi, że wystarczy poziomica, agrowłóknina, i "jakieś" podkładki (w naszym przypadku to była resztka bloczków betonowych z murowania piwnicy). 

No i zaczęliśmy. Najpierw ułożyliśmy agrowłókninę, żeby uniknąć ewentualnych przerastających roślin. Na włókninę poszły bloczki betonowe, a na nich wylądowały palety wypoziomowane za pomocą dość prostego urządzenia, zwanego szlaufwagą (rozciąga się poziomicę pomiędzy dwoma skrajnymi brzegami czegoś co poziomujemy, woda w rurce pokazuje poziom z jednej i z drugiej strony rurki, potem wystarczy tylko ten poziom zaznaczyć, tu za pomocą sznurka na prętach).


Ułożone palety przykryliśmy deskami. I tu uwaga! Nie kupowaliśmy wcale żadnego super drewna. Wykorzystaliśmy deski po szalunkach, które oczyściliśmy z resztek betonu. Ostatecznie zainwestowaliśmy w cykliniarza, bo jednak były niewielkie różnice w grubości desek. Ale to była jedyna inwestycja poza farbą. 
I wuala! :)


Żeby nie było, że taka ze mnie księżniczka, że nic nie robię, to tu jest dowód na moją pracowitość :) Sama pomalowałam, ha!
Jakość fatalna, ale chodziło tylko o uwiecznienie chwili, a pod ręką była tylko słaba komórka.


 Kupiliśmy Tikkurilę z olejem. Bardzo fajna farba nawiasem mówiąc. I tak nasz tarasik wyglądał już za dnia, po pomalowaniu jedną warstwą farby. Jest kawusia i podłoga czysta dłużej niż 15 minut po umyciu :) Kocham mój drewniany taras!!!

Tak oto powstał nasz ekologiczny, recyklingowy taras, który służy nam już dwa lata i nic mu nie dolega. Nie odfrunął na przykład, pomimo tego, że nie zakotwiony w ziemi, a na Wichrowym Wzgórzu stoi :)