Oczyszczam się noworocznie. Robię podsumowania, zeruję liczniki. Firmowy rok zamknięty, pora na życiowy. Potrzebuję tego. Co roku te podsumowania wyglądają inaczej, bo z każdym kolejnym Sylwestrem, przybywa mi świadomości. Czasem ten bagaż gniecie kark, a czasem sprawia, że rosną skrzydła. Dziś, kiedy myślę o minionym roku, mam przede wszystkim przed oczami nasz dom i nasze w nim życie (jest to pierwszy rok w naszym domu. No...
trochę też banku, ale co tam!).
Myślę o tym co się zmieniło, czego się dowiedzieliśmy o świecie i sobie. I kurcze uśmiecham się. To był ciężki rok. Rok bardzo ciężkiej pracy i wielu, wielu wyrzeczeń, ale też mnóstwa dobrych aniołów wokół nas. Bo ja tak sobie myślę, że na pewno mam anioła stróża nad sobą. Po pierwsze nie dał mi zwariować, rzucając zawsze na ostatniej prostej do obłędu jakieś koło ratunkowe, a po drugie spryskiwał mnie co jakiś czas szczęśliwością jak mgiełką w spreju.
Migają mi przed oczami kolorowe obrazy z trzydziestego roku mojego życia i nie zamieniłabym go na żaden inny. Pewnie, że mogłabym ponarzekać na to czy na tamto, ale właśnie dzięki temu, że nie było lukrowo, mogłam przeżyć wszystkie radości jeszcze bardziej. Jeszcze ciaśniej opatulić nimi swoją pamięć, żeby nie uleciały jak dym ze zdmuchniętej zapałki.
Dziś układam je na półeczkach i robię miejsce na nowe. Na wszystko co nowe nadejdzie w nowym roku.
I tak, mam jakieś postanowienia noworoczne, bo to chyba naturalna konsekwencja podsumowań, ale nie obetnę sobie ucha jeśli się nie uda. Mam za to jedno takie, które musi wypalić i dołożę do tego wszelkich starań - żeby za rok znów niczego nie żałować :)
A wszystkim, którzy tu zaglądną też życzę Anioła Stróża.
Może takiego jak na obrazku...? ;)
ęŻyczę powodzenia a nawiasem mówiac aniołek na zdjeciu do złudzenia przypomina Manie:)
OdpowiedzUsuń