środa, 22 stycznia 2014

Gazetnik, gazetownik tudzież ;)


Dziś opowiem Wam o tym jak powstało moje podręczne źródło literatury i prasy. Historia jest podobna do innych w moim domu. Nie znalazłam ideału :) A rzecz dotyczy przedmiotu tak prowizorycznego jakim jest  zwykły gazetnik, gazetownik, stojak na gazety, czy jak by go tam jeszcze nazwać.
Niespodziewanie, gdy moje dziewczyny zaczęły najpierw pełzać, a potem chodzić, okazało się, że jedynym miejscem w domu, gdzie mogę złapać trzy głębokie wdechy jest łazienka :) Tam też zaczęłam podczytywać książki i moje ulubione czasopisma. Zaowocowało to...
wiecznie poniewierającymi się egzemplarzami tychże. Zirytowana tym stanem rzeczy postanowiłam uporządkować przestrzeń wokół siebie. Po przeprowadzce do nowego domu, zamiast zawalonego papierzyskami i książkami parapetu, wybrałam opcję "w jednym miejscu". No i rozpoczęłam poszukiwania. Wydawało mi się, że nie jestem bardzo wymagająca. Miałam tylko dwa założenia, miało być prosto i wisząco. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że jedyne egzemplarze, które spełniają te dwa proste wymagania, albo kosztują majątek, bo należą do kategorii dizajnerskiej, albo do przemodnych bieli skandynawskich (które sama lubię), jednak bardziej przypominając styl rokokoko niż ulubiony minimalizm i również są ohydnie drogie. 
Wtedy zaczęłam się zastanawiać nad tym jak rzeczywiście wyobrażam sobie ów niezbędnik. 
Pomysł przyszedł nagle, gdy któregoś dnia buszowałam w pudle z materiałami w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego na sukienkę dla anioła. Oczom mym ukazał się lniany worek. Nie byle jaki to len, bo najsurowszy z surowych. Worki kupiłam kiedyś na Allegro, po 5zł za sztukę. A worek taki to 140x55cm czystego, grubo tkanego lnu. Cena, przyznacie sami niezbyt wygórowana :) Wieszak jakoś tak naturalnie znalazł się gdy był potrzebny.
Wykonanie dalekie od precyzyjnego, bo taki był zamiar. Nie chciałam odszywać "na blaszkę" czegoś, czego substancja miała być tak bardzo surowa i przaśna.
Efekt przedstawiam poniżej. Jestem bardzo zadowolona. Wisi sobie na ścianie, blisko, pod ręką i zawsze ma w sobie coś ciekawego.

Tak wygląda sam len

Wykończenie





Tutaj w miłym towarzystwie :)



 A tutaj już na swoim miejscu


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Ogromnie mnie ucieszy jeśli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza :)