poniedziałek, 22 czerwca 2015

Niekończąca się historia czyli 10 najpiękniejszych chwil w moim życiu?



Pozornie łatwy temat. Bez wątpienia przyjemny. Zastanawiałam się nad nim, bo jest tak oczywisty i przewidywalny, że aż mdły. No bo co każdy z nas napisałby w takim poście?
Matka o dzieciach, szczęśliwa żona lub dziewczyna o mężczyźnie, marzyciele o spełnionych marzeniach i tak dalej i tak dalej.
I w moim życiu były takie chwile. Kiedy poznałam mojego cudownego Mężusia, kiedy się oświadczał, kiedy poczynały i rodziły się dzieci, pierwsza noc we własnym domu...
I tak myśląc sobie, doszłam do takiego ślicznie prostego wniosku, że moje życie jest w całości piękne. Nie dlatego, że idę przez nie po płatkach róż, ale dlatego, że składa się z miliona wyjątkowych chwil. To trochę tak, jakbym musiała wybrać najbardziej wyjątkowe włosy z mojej głowy, albo źdźbła trawy z łąki. Nie umiałabym się ograniczyć do 10. Nie wyrzuciłabym z mojego życia niczego, ani jednej chwili, ponieważ każda prowadzi do kolejnej. Dobra czy zła. Bez wyjątku. Musi istnieć w moim życiu, aby mogła przyjść następna. Dlatego, choć doskonale wiem, od czego zaczęłabym pisanie tej listy, to nie umiałabym jej zakończyć na punkcie numer 10.
Za to jedno wiem na pewno - pięknie jest żyć! I chciałabym zawsze mieć w sobie tą zdolność doceniania mojego bycia w tym życiu, jaką posiadam w tej chwili. I to jest właśnie mój numer jeden.

Post inspirowany wyzwaniem blogowym u Uli Phelep.