O jak fajnie byłoby gdyby nasze dzieci zawsze potrafiły sobie znaleźć zajęcie. Nie wisiałyby u nogawki jęcząc: ...Mamo, nuuudziiii mi się... Mamooooo....
Próbowałam wymyślać im "świetne" zajęcia. Czytaj, świetne dla mnie oczywiście. Wydawało mi się, że nie no, w co jak w co, ale w to na bank się będą chętnie bawić. I co? Psinco!
Myślałam, że chyba coś ze mną nie tak. A może jestem skończoną nudziarą? No nie. Nie jestem. Tylko moje dzieci lubią co innego niż ja w tej chwili bym lubiła. Postanowiłam oddać inicjatywę w tej sprawie i okazało się, że...
Jedyny, najlepszy i najwspanialszy sposób na dziecięcą nudę, to...pozwolić im się ponudzić. :)
Okazuje się wtedy, że po chwili jęczenia wpadają na najbardziej kreatywne i ciekawe pomysły (acz nie zawsze bezpieczne). Czasem mogą je zrealizować same, czasem przyjdą po drobną pomoc, a czasem same wpadną na to, że tym razem jest już tak strasznie, że chcą się zdać na nudną matkę i jej dziwactwa. Tak czy siak, są w tych decyzjach samodzielne i zawsze robią to, co zdecydują robić :)
I jakoś ostatecznie zawsze są zadowolone :)
A gdybyście chcieli poczytać o innych praktycznych sposobach na wszystko, to zapraszam na stronę wyzwania blogowego do Uli
A gdybyście chcieli poczytać o innych praktycznych sposobach na wszystko, to zapraszam na stronę wyzwania blogowego do Uli