Nie znoszę polityki. Ale! Nie znoszę też bierności. Aby uzyskać jakiś sensowny, w moim odczuciu, kompromis pomiędzy jednym a drugim, postanowiłam nie brać udziału w zaśmieconej, obrzydliwej i daremnej politycznej codzienności, ale w zamian za to chodzę na wybory. Nie robię tego mechanicznie. Zawsze staram się do nich przygotować. Ogólny zarys tego co i jak z poszczególnymi partiami czy kandydatami mam zawsze, bo nie da się od tego uciec. Afery, oskarżenia i przekręty wylewają się z każdej dziury i szpary. Nie trzeba nawet słuchać radia ani mieć TV, wystarczy szukać ulubionej gazety na półce w sklepie i obić oczy o okładki niektórych tygodników. I już wszystko wiadomo. Brrr....
Nie chcę w tym brać udziału, nie chcę mieć w głowie śmietnika informacyjnego. Chcę za to wiedzieć czy osoba kandydująca na urząd prezydenta naszego zacnego kraju, potrafi się bodaj składnie wypowiadać i celnie argumentować swoje stanowisko. Dlatego tuż przed wyborami, poza prześledzeniem poglądów i zapatrywań na ważne dla mnie kwestie, słucham w radiu tych, z którymi mi mniej więcej po drodze.
I pierwszy raz mam problem. Pierwszy raz chyba już mi się ulewa bylejakość w Polsce. Ulewają mi się nienawiść, zajadłość, bzdury, bezczynność i chciwość. Do tej pory jakoś to łykałam. Przy ograniczonym kontakcie z niusami, to nie jest takie trudne. Niestety, jak widać, nasze elyty mogą doprowadzić do mdłości nawet takiego stoika jak ja. I mam tu nam myśli wszystkich jak leci, a nie kogoś konkretnie. I o ile najbliżej mi światopoglądowo do obecnego prezydenta, to coraz częściej się zastanawiam, czy nie warto byłoby pozwolić chociaż raz, na próbę, dojść do głosu jakimś odważnym wariatom :)
Z jednej strony trzeba się ich trochę bać, ale z drugiej...Może właśnie taki wariat miałby odwagę ukręcić łeb Hydrze...
Trudna to decyzja dla człowieka, któremu nie jest wszystko jedno. Mam czasem ochotę wypiąć się na to i nie głosować. Tylko co mi to da? Nic mi to nie da. Im więcej bierności w nas, tym bardziej pozwalamy rządzić byle komu.
Tak, wiem. Zaraz ktoś powie, że co tam taki jeden głos. Ja myślę, że każdy jest ważny. A już w ogóle czadowo byłoby, gdyby każdy był świadomy, a nie oddany tylko dlatego, że jakiś nazwisko dzwoni nam z tyłu głowy.
No i co Wy na to? Głosujecie?
Ja chyba nie zagłosuję tym razem.Po prostu nie ma kandydata,który byłby dla mnie nawet "tym mniejszym złem",a miłościwie panujący nam Broni-sław nomen omen nie obronił swojej sławy przez podpisanie ustawy o GMO.Myślałam,że jest bardziej odpowiedzialny i ...mądry,a okazało się,że niestety...więc sorry,ale nie chcę przykładać ręki do ponownego jego wyboru 😐
OdpowiedzUsuńZawsze głosuję, bo doceniam to, że w ogóle mamy coś do powiedzenia. Ale tak jak i Ty, nie mogę już słuchać tego co jest mówione, kampania mnie mierzi, głosowanie na mniejsze zło też mnie mierzi i mam dylemat właśnie.
OdpowiedzUsuńNo niestety nie jest to wszystko takie oczywiste jakby się mogło wydawać. Do drugie tury raczej wiadomo kto wejdzie, ale bierne zgadzanie się na to, że i tak nie warto próbować to droga do nikąd.
UsuńZrobiłam sobie test zgodności i wyszedł mi Kukiz. Zastanawiam się, co zrobić z tą wiedzą.
OdpowiedzUsuńU mnie Kukiz na drugim miejscu. Pierwszy jest facet, o którym nigdy w życiu nie słyszałam. Słuchałam tylko raz jego wypowiedzi w radio. I trafiało do mnie to co mówił. I co robić...?
Usuń