...uwielbiamy po prostu być razem. I nie ważne czy akurat robimy coś wspólnie, czy każdy ma swoje zajęcie. Ważne, że jesteśmy razem. My, znaczy się ja i P. nie odganiamy się od dzieci. Dół naszego domu to jedna wielka przestrzeń, nie podzielona na skrytki i pokoiki. Dziewięćdziesiąt procent czasu (jeśli jesteśmy w domu) spędzamy właśnie tu. Dzieci biorą udział w naszym życiu, a my w dzieci. Nie budujemy murów.
Góra domu to sypialnie. Wspólna dziewczynek i wspólna nasza. Ale nawet w nocy się mieszamy ze sobą :) Jeśli któreś dziecko ma potrzebę przytulić się w nocy do mamy albo taty, nie dostaje kosza.
Nie uczymy ich, że od urodzenia mają siedzieć cichutko w swoim pokoju, grzecznie się bawić i nie przeszkadzać dorosłym. Teraz jest ten czas kiedy one najbardziej nas potrzebują, a my najbardziej się tym napawamy jako rodzice. Dzieci bardzo szybko rosną. I pozwólcie, że powtórzę za klasykiem - "nigdy nie będzie takiego lata". Kiedy więc mamy się cieszyć rodzicielstwem? No kiedy - pytam. Kochamy to!
Dlatego, ponieważ w wyzwaniu blogowym Ula wrzuciła temat rodzinny do interpretacji dowolnej, dla mnie to jest to!
A tu macie kilka naszych rodzinnych "zdjęć" na dowód, że fajnie jest :)))
"Zdjęcia" pochodzą z różnych etapów, ale nikogo na nich nie brakuje. Na niektórych pojawia się też nasza sunia ze szczeniakami, albo ja w ciąży (czytaj z dodatkowym mini człowieczkiem w brzuchu).
Żadne prawdziwe zdjęcie nie zobrazowałoby lepiej tego co robimy rodzinnie.
"Dzieci po to są, by kochać je..."
A.M. Jopek
moje małe artystki,muszę się pochwalić,że ja też jestem w posiadaniu wielu takich "zdjęć":)
OdpowiedzUsuń