I tak oto minęło te kilka miesięcy oczekiwania. Pyk i już. Nie ma dziecka, jest dziecko. Czas gnał mnie przez tę ciążę jak szalony. Nie dawał chwili wytchnienia. Byłam bez szans. Nie była to ciąża z gatunku tych "kontemplowanych". Była przegoniona, przelatana. Biegiem, biegiem, jeszcze to, jeszcze tamto. Dzieci do przedszkola, dzieci z przedszkola, obiad, praca, studia. A w tym wszystkim jeszcze pewna ilość prac wykończeniowych w domu, których realizację postawiliśmy sobie za cel do osiągnięcia przed narodzinami maluszka. Jednym słowem - sajgon. Pod koniec byłam już tak zmęczona, że...
chciało mi się płakać. Ale co tam, człowiek ambitny jest, to się zajedzie, a dopnie swego :). I dopięliśmy. I nie żałuję, bo dzięki temu, dziewczyny mają wreszcie całkiem własny, nieskalany dorosłymi pokój, my mamy całkiem własną, z prawdziwym łóżkiem (wiem, że to może brzmi dziwnie, ale od dwóch lat spaliśmy na samym materacu) sypialnię, udało się też wykończyć łazienkę na górze. Sporo do przodu. Dużym kosztem (i nie mam tu na myśli finansów, bo większość prac to dzieło rąk własnych), ale było warto. Dzięki temu teraz gdy nasza córunia jest już na świecie, możemy się cieszyć spokojnie tym cudem.
chciało mi się płakać. Ale co tam, człowiek ambitny jest, to się zajedzie, a dopnie swego :). I dopięliśmy. I nie żałuję, bo dzięki temu, dziewczyny mają wreszcie całkiem własny, nieskalany dorosłymi pokój, my mamy całkiem własną, z prawdziwym łóżkiem (wiem, że to może brzmi dziwnie, ale od dwóch lat spaliśmy na samym materacu) sypialnię, udało się też wykończyć łazienkę na górze. Sporo do przodu. Dużym kosztem (i nie mam tu na myśli finansów, bo większość prac to dzieło rąk własnych), ale było warto. Dzięki temu teraz gdy nasza córunia jest już na świecie, możemy się cieszyć spokojnie tym cudem.
A malutka jest cudowna, kochamy ją wszyscy szalenie. Dziewczynki są bardzo szczęśliwe z powodu pojawienia się siostry. Miałam trochę obaw, pomna tego jak to było gdy rodziła się Marysia, ale zupełnie niepotrzebnie. Moje dzieci po raz kolejny zaskoczyły mnie swoją mądrością. Kocham je i uwielbiam totalnie...
Mieliśmy kłopot z imieniem, ponieważ kiedy spojrzeliśmy w oczy naszej dzieciny, okazało się, że wybrana wcześniej Aniela za nic nie pasuje...No i kłopot. Natychmiast oczywiście pojawiło się stu doradców, każdy ze swoją wizją ;) Udało nam się jednak z P. zrobić potajemną naradę i ostatecznie nasza najmłodsza dziewczynka to Zuzia :)
Przedstawiam więc kolejną mieszkankę Wichrowego Wzgórza. Uszczęśliwia nas obecnością po tej stronie brzucha od 4. grudnia 2014 roku.
Gratulacje ogromne raz jeszcze!
OdpowiedzUsuńmoje gratulacje , śliczna córcia :)
OdpowiedzUsuń