czwartek, 7 kwietnia 2016

Restart



Zniknęłam. Przepadłam. Bez słowa, bez wyjaśnień. Brzydko z mojej strony, wiem. Miał być super cykl. Wszystko miało być. I naprawdę chciałam to zrobić. Widziałam w tym, i nadal widzę, wielki sens. Ale jest jedno ALE. Czas. Nieśmiertelny. Nieubłagany. Nieelastyczny czas. Chciałam, żeby blog się rozkręcił, więc zaangażowałam się w kilka przedsięwzięć. Blogowe wyzwania, blogowe grupy, a jednym z nich miał być cykl o ekologicznym domu. Do tego moje stałe obowiązki, bycie matką, żoną i kochanką ;) oraz szoferem, ogrodnikiem itd. (tu już każda z nas może sobie wymienić dowolnie długą listę). No i złapałam się któregoś dnia na tym, że opędzam się od własnych dzieci (z których najmłodsze zrobiło się w międzyczasie mobilne i wyruszyło na podbój domu), które plątają się między moimi nogami ze swoimi nudami, kłótniami, problemami. A a ja? Siedzę i obrabiam posta, bo przecież obiecałam, że go zrobię na dziś. A tu zdjęcie wyszło nie tak, tekst jakiś taki nie tego, post za długi, za gruby, za krzywy...A minuty kapią. Kap. Kap. Kap. Jedna za drugą...

I strzeliłam sobie w dziób! Cóż, może nie jestem tak doskonale zorganizowana jak inne matki blogerki. A może moje dzieci więcej się ruszają, może bla bla bla! 

Prawda jest jedna, jedyna i niepodważalna. Zostałam w domu z dziećmi, żeby z nimi BYĆ. Żeby miały mamę, póki mogą ją mieć tylko dla siebie, bo to tylko krótka chwila. A ja co? Pół dnia z głową w komputerze, bo bloga przecież trzeba rozruszać. I dokąd to zmierza? Dokąd ja zmierzam? Uderzyły mnie te pytania w sam czubek nosa. Nawet nie wiem jak i kiedy, a pospadały z półek moje priorytety. 
A przecież hej! Ja chcę się cieszyć życiem i dzieciakami, bo małe są tylko przez chwilę. Zaraz urosną i powiedzą - "ej mamo nie wtrącaj się". Nie zrozumcie mnie źle. Uwielbiam pisać bloga. Zwłaszcza, że odkąd zniknęłam, odezwało się do mnie kilka osób zawiedzionych tym faktem ( aż sobie, nota bene, zamruczałam pod nosem, bo to miłe). Jednak, no way, nie złożę na ołtarzu mojej próżności rzeczy dla mnie świętych. 

Stąd to zniknięcie. Szybkie ciach! I jednym susem znalazłam się z powrotem w mojej prawdziwej rzeczywistości. Inaczej nie dało się tego zrobić.

Drogi mój Czytelniku, wiedz, że jeśli tylko zechcesz tu znów zajrzeć - jestem :)

Mam na koniec taki mały apel do wszystkich, którzy tu trafią - 

PAMIĘTAJCIE O TYM, ŻEBY ŻYĆ SWOIM PRAWDZIWYM ŻYCIEM, ŻEBY BYĆ TU I TERAZ W WASZYCH RZECZYWISTOŚCIACH, BO NIE DA SIĘ ZŁAPAĆ WSZYSTKICH SROK ZA OGON, 
NA ZAŚ :) 
A ŻYĆ, MAMY KAŻDY PO JEDNYM I NIE WIADOMO JAK DŁUGIM.

Kocham Was i zaglądajcie do mnie, bo już pomalutku do Was wracam. Zrównoważona i wyhamowana z pędu, ale wracam :)

9 komentarzy :

  1. z przyjemnością czytam Twój wpis i po raz kolejny myślę z dumą : " jaka ta moja córka mądra..."
    Maluchy są ważniejsze niż wszystko,a przynajmniej na tym etapie życia. Ale piszesz mądrze i ciekawie i fajnie móc czasem coś Twojego przeczytać. Jak mało kto potrafisz stać w opozycji do naszych porąbanych czasów i przypominać nam,że da się żyć inaczej i zże niekoniecznie trzeba iść zawsze " z prądem". Kocham Cię

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniale Cię znowu czytać i wiesz... jesteś wspaniała i mądra. Też ostatnio przystopowałam z blogiem. Wolę prawdziwe życie z moją rodzinką :) może nie podbiję internetów, ale czy to jest w życiu najważniejsze?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie okazuje się, że nie moja Droga Joanno :) Zupełnie nie to, choć może być miłym uzupełnikiem :)

      Usuń
  3. Martwiłam się, fakt, ale dobrze, że wybrałaś najwazniejsze, czasem się zastanawiam, jak wyglądaloby moje zycie bez dostępu do internetu...Boję się spróbować, iśc na całość, czasem się ograniczę, cos postanowię, krótki detoks, ale żeby usunąć się w ogóle na pół roku, jej...Tyle mnie ominie :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha ha Kochana! Może i tak, ale real natychmiast wypełni wszelkie luki :))) ściskam

      Usuń

Ogromnie mnie ucieszy jeśli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza :)