poniedziałek, 23 marca 2015

Moim okiem - Zabawkowy dzień w przedszkolu, choroba czy szczepionka?


Dziś o czymś co we mnie osobiście wywołuje bardzo mieszane uczucia, a mianowicie o dniu zabawek w przedszkolu i o dyskryminacji dzieci przez dzieci.

Dla niewtajemniczonych - jest to jeden, wyznaczony dzień w tygodniu, kiedy dzieciom wolno przynieść do przedszkola jedną zabawkę z domu. Dodam, że moje dziewczyny chodzą do naprawdę fajnego przedszkola, mają mądre "panie", i nie mam nic do zarzucenia tej placówce.

Ale wracając do tematu, raz w tygodniu dzieciaki mają dyspensę na zabranie do przedszkola jednej zabawki. Na pierwszy rzut oka wydaje się to fajna inicjatywa, bo może małe dzieci, mogąc przynieść ze sobą swojego ulubionego misia czy lalkę, łatwiej się zaaklimatyzują. No dobra, ale czy warto to ciągnąć przez całe przedszkole?

W przedszkolu moich dzieci, ten zwyczaj jest praktykowany  tylko w grupie mojej najstarszej córki, czyli w zerówce. Jako kontynuacja. Podobno na życzenie rodziców. Hmm, nie wiem, nikt ze mną nie rozmawiał na ten temat. Dodatkowo dochodzi problem tego, że mam dwoje dzieci przedszkolnych i jedno może zabierać zabawkę, a drugie nie. No po co tak komplikować życie? Właściwie od początku ten zabawkowy dzień dla mojej córki jest niezbyt miłym doświadczeniem. Najpierw nie bardzo chciała mówić o co chodzi, a po kilku tygodniach przestała zabierać zabawki. Pytana dlaczego, nie mówiła wprost. Mnie jednak temat nie dawał spokoju i kiedyś udało mi się, w jakiejś spokojnej chwili, szczerze z nią o tym pogadać. Okazało się, że zabawki mojego dziecka nie są wystarczająco dobre, żeby należeć do koleżanek pewnej małej. Padłam. 

W sekundę przeniosłam się pamięcią do zamierzchłych czasów mojej podstawówki, kiedy to ja z kolei, nie miałam  wystarczająco markowych ubrań. I zrobiło mi się okropnie przykro, że już w przedszkolu dzieci się segregują. I, że moje dziecko, tylko dlatego, że my nie latamy po sklepach i nie kupujemy wszystkich najnowszych i najmodniejszych, wynaturzonych laleczek, mini zwierzątek, które trudno wziąć do ręki i innych wynalazków, nie jest w pełni akceptowane. I wkurzyłam się. Po raz chyba milionowy w życiu, przekonuję się jaki ten świat jest pochrzaniony. 

Tylko co teraz? No wyjścia mam dwa, albo lecieć do przedszkola i robić aferę, albo nie.

W pierwszej chwili chciałam iść. Już, teraz, natychmiast! Ale po dłuższym zastanowieniu, postanowiłam to wykorzystać jako lekcję o tym, co wartościowe, a co śmieciowe. Postanowiłam potraktować to jak szczepionkę ponieważ wiem, że H. dobrze czuje się w przedszkolu, że na co dzień nie doświadcza przykrości ze strony innych dzieci i że jest lubiana.

Dostrzegłam w tej sytuacji możliwość pokazania jej na tym przykładzie, że można się uodpornić na takie rzeczy, że ludzi nie można oceniać po tym ile mają i jak wyglądają. H. sama dochodziła w tej rozmowie do mądrych wniosków. Uznała ostatecznie, że nie będzie się bawiła z dziećmi, które mają takie muchy w nosie. Bo oczywiście nie wszystkie dzieciaki zachowują się w ten sposób.

Na deser dostałam od mojego mądrego dziecka najwspanialszy prezent. Powiedziała mianowicie:
" Bo wiesz co mamo? Mnie to by nie przyszło nawet do głowy, żeby kogoś nie lubić przez zabawki. I dlatego mi się tak smutno zrobiło. "

Dziś moje dziecko czasem zabiera swoje zabawki  w zabawkowy dzień, czasem nie, i nie ma z tym żadnego problemu. Kiedy nie zabiera, zawsze mówi dlaczego i bywają to różne powody, np, że nie chce jej się pilnować.

No, a teraz Was chcę podpytać. Czy myślicie, że takie zabawkowe dni to dobry pomysł? Jak jest w Waszych przedszkolach?

9 komentarzy :

  1. Bardzo mądrą masz córeczkę! Mój syn jeszcze do przedszkola nie chodzi ale z czego się orientowałam to takich zwyczajów nie ma. Moim zdaniem nie jest to do końca dobry pomysł właśnie ze względu na całą rewię markowych, wypasionych i czasem bajońsko drogich zabawek. Niekoniecznie ta musi być ulubiona - może to rodzic sugeruje co zabrać (nawet). Mój syn by zabrał albo zmechaconego kotka (który wygląda jak zmęczony życiem szczur) albo wytarmoszonego psa z second handu - bo "uratowałem go zeby nie był smutny". Oliwier ma 2,5 roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie moje dziewczyny zupełnie nie zwracały uwagi na to jakimi zabawkami się bawią, ważne, że bawiły się dobrze. A tu nagle taka niespodzianka. A na marginesie to Twój syn to bohater! :)

      Usuń
  2. mój Boze dokąd ten świat zmierza?jak chronić dzieci,zeby nie przejęły takich zachowań jako własciwe?dzisiaj są z mamą w domu,ale kiedyś to włąsnie rówiesnicy będą najważniejsi.trza by na wyspę bezludną😏

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świat zmierza do nikąd, na koniec dysku, a potem pyk i spadnie w nicość, żółw go kopnie, słoń strzeli z ogona i tyle :DDD (kto czyta T.P ten wie ;) a tak na serio, to przed tym wszystkim nie da się uciec. Można sobie tylko pancerz wyhodować.

      Usuń
    2. O tak, na koniec dysku :D
      Nie podoba mi się ta przedszkolna metoda. Właśnie przez to, że już na początku pokazuje różnice - dzieci są inteligentne, widzą, czują, jest im przykro. Ach...

      Usuń
  3. No dokładnie. Ja akurat ze swoimi dziećmi rozmawiam, ale są dzieci, które pewnie usłyszą, żeby nie wydziwiały i koniec :( Efekt? Od pierwszych chwil obcowania w szerszym gronie ludzi takie dziecko czuje się gorsze. Fajny start, nie ma co :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanawiałam się nad tym ostatnio, odnośnie tego, co usłyszałam od mojego syna. I doszłam do wniosku, że z dwojga złego wolę, żeby moje dziecko zostało zakwalifikowane do grupy "gorszych", niż żeby było w grupie dokonującej takich podziałów.

      Usuń
    2. Mamy bardzo podobne podejście. Na marginesie jeszcze dodam, że jedna osoba zasugerowała mi, żebym uzupełniła stan zabawek o pożądane. Otworzyłam oczy ze zdumienia. Serio? No okazuje się, że serio, że są ludzie, którym się wydaje, że to załatwia sprawę. Ja jestem dumna z mojego dziecka i szczęśliwa, bo dzięki Bogu, okazuje się, że takie dzieci to pojedyncze sztuki. Co nie zmienia faktu, że sieją zamęt w duszach i głowach pozostałych.

      Usuń
  4. U nas w przedszkolu tez jest dzień zabawkowy. Powiem szczerze, że nie zastanawiałam się nad tym i nawet nie pomyślałam, że już w przedszkolu dzieci będą chwalić się drogimi zabawkami. Ale to już jest chyba wina rodziców.Bo po co zabierać do przedszkola jakąś lalkę, która kosztowała 500 zł? I jeszcze mówic o tym na głos,żeby wszyscy usłyszeli. Moja córka póki co nikomu nie zazdrości,a do przedszkola zabiera książki,bo wtedy Pani może poczytać ją wszystkim dzieciom. Jednak zdarzają się dni kiedy wezmie zwykłą kartkę papieru, bo ponoc jest magiczna,albo chusteczki higieniczne, albo drewnianą łyżkę.

    OdpowiedzUsuń

Ogromnie mnie ucieszy jeśli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza :)