piątek, 28 marca 2014

Hmm...trudno wymyślić tytuł do takiego dziwnego posta...



Dziewczyny  w  zeszłorocznej  wiosennej  koniczynie sięgającej kolan

Czas spojrzeć prawdzie w oczy. Chyba mam problem z systematycznością blogową. Zostałam przywołana przez kilka osób do porządku, przemyślałam sprawę i doszłam do wniosku, że mimo tego, że blogowanie daje mi dużo radości, ciągle coś mnie od niego odciąga. Miliony "ważnych" i ważnych spraw...
To  trochę nie fair. Przede wszystkim wobec siebie samej, ale i wobec innych. Nachodzi mnie wątpliwość, czy aby nie jest tak, że ważne rzeczy zamieniły się miejscami z nieważnymi i jedne udają drugie? Nie wiem czy wszyscy zrozumieją tą nieco pokręconą logikę, ale czasem, gdy człowiek chce chwycić wszystkie sroki za ogon, zostaje z kilkoma piórami w garści. Tak chyba jest ze mną. 

Już się wyjaśniam. 
Jestem takim trochę niespokojnym duchem. Bardzo dużo bym chciała od życia wyszarpać. Wszystko mnie interesuje, wszystkiego bym chciała spróbować, wszystkiego się nauczyć, a gdzieś pomiędzy tym wszystkim majaczy moje prawdziwe życie. Uwielbiam prostotę. Chciałabym żyć w zgodzie ze sobą i naturą, ale okazuje się, że nawet kiedy się ma tak jasno zarysowany cel, można pobłądzić po drodze zaglądając w różne życiowe zakamarki. Dziś przeczytałam coś co uświadomiło mi, że apetyt na życie jest ok, ale zachłanność może przyprawić o zachłyśnięcie. Nie da się wszystkiego zrobić, mieć, doświadczyć jednocześnie. Ta świadomość jest dla mnie oczyszczająca. 

No bo co, jeśli skupiając się na rzeczach "ważnych" przegapię coś naprawdę ważnego?! Co ja, taka zapiekła idealistka,  pomyślałabym wtedy sama o sobie? No cóż, chyba przeżyłabym największe na świecie rozczarowanie...Nie chcę się obudzić za parę lat, pytając siebie gdzie się podziało moje życie...?Jak to się stało, że dzieci już takie duże, że mąż ma siwe włosy, że drzewa w sadzie dają cień...Nie jest to wszystko łatwe, bo czasem odnoszę wrażenie, że żeby żyć prosto i spokojnie, trzeba i tak walczyć ze światem, żeby nie uniósł nas rwący nurt. A może to też błądzenie? 

Mam czasem tak serdecznie dość wszystkich "musów", które nakłada na nas życie, że najchętniej zwiałabym na bezludną wyspę i jadła korzonki i liście. Nie ma we mnie zgody na ten pęd, ale czasem mu się poddaję w chwilach słabości. Myślę wtedy - Boże, taki Świat jest, niech mnie niesie...ale zaraz potem przychodzą myśli o dzieciach, że nie chcę, żeby wyrosły na lale z tworzywa sztucznego, że muszę stać na straży tego jak wygląda ich życie, żeby kiedyś były mądrymi, wartościowymi kobietami. A Świat pcha ciągle w przeciwną stronę. Wszyscy wokół płynąc wyciągają ręce, a może macki, i zapraszają serdecznie - choć, zobacz jakie to proste! Nie trzeba myśleć, że chleb nie upieczony, że bajka w TV nie taka, że ja chora, a ogródek leży odłogiem, że za wszystko można zapłacić i mieć i nie robić tego własnymi rękami, że mogę mieć setki przedmiotów, które nie są mi wcale potrzebne, ale nie wypada nie przyjąć "serdecznych podarków", że po co się wysilać, do wszystkiego jest odpowiednia maszynka...

I cholera mnie bierze,bo to powinno być odwrotnie! Bo proste życie powinno być proste, a nie trudne! I nie mam tu na myśli tego, że trzeba coś zrobić własnymi rękami, bo to lubię i cenię, ale, że poza tym jest tyyyyyle rzeczy do ogarnięcia, że czasem zwyczajnie już nie mam siły. Nie poddaję się jednak :) nie mam zamiaru dać się zawładnąć powszechnemu lenistwu, bo taka już ze mnie zapiekła idealistka :) 

I tym oto prostym sposobem przeszłam gładko od użalania się nad sobą do użalania się nad światem i z powrotem. Istny strumień świadomości ;) A założenie było takie, że będzie krótko o braku systematyczności, a potem o wiośnie, która się pięknie rozgościła w ogrodzie, a raczej może tym, co ogrodem dopiero się staje. Dlatego dziś na dobry początek tej wiosny, którą kocham całym mym skromnym jestestwem, wspominka dzieci w koniczynie.








6 komentarzy :

  1. Edytko, no tak już chyba jest że z każdą wiosną rosną nowe nadzieje i pomysły. Pragnienia, które są w naszych głowach i sercach kierowane tęsknotą do lepszego życia, przeważnie napotykają na przeszkody.
    W obecnych czasach nie łatwo jest pogodzić własne czyste sumienie z otaczającym nas światem.. A systematyczność? Każdy z nas jest inny. Jedni systematyczni są..innym ta cecha w ogóle nie wychodzi.. Ale jakby to było gdyby każdy z nas miał te same cechy i możliwości? Wkradłaby się monotonia i rutyna a to do niczego dobrego nie prowadzi....
    Mądrego i wzniosłego posta napisałaś.
    Dziękuję i życzę spokoju. Pozdrawiam Beata

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham Cię :) dziękuję za piękny komenatrz

    OdpowiedzUsuń
  3. a ja kocham Ciebie i Twoje niepokoje i Twoje próby zasmakowania wszystkich smaków zycia:) I nawet Twoją niesystematyczność. Cieszę się, że mam taką zachłanną córkę, że chce Ci się chcieć, że nie idziesz na łatwiznę,że pieczesz chleb, mimo,że można go kupić w sklepie,że zależy Ci na takich rzeczach o których przeciętne kobiety w ogóle nie myślą> mam nadzieję,że życie Ci za tę Twoją nietuzinkowość i wysiłki odpłaci, że Twoje dzieci będą doceniać to,że ich mama jest wyjątkowa i że same przez to będą wyjątkowe.Jestes moją dumą, mimo,że moze nie mówię Ci tego zbyt często:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Mamo...milion słów mi przychodzi do głowy w tej chwili, ale chyba najzwyczajniej w świecie bardzo, bardzo Ci dziękuję :*** Bo gdyby nie Ty to wiesz...

      Usuń
  4. Bo proste życie powinno być proste, a nie trudne. W dziesiątkę :-) Podczytuje z doskoku, ale czuję, że jesteście niesamowitą rodziną :-) chciałoby się mieć takich przyjaciół w realu :-) A tak.. pokrewne dusze rozsypane są gdzieś po świecie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Kochana :))) to strasznie miłe co napisałaś. To święta prawda o bratnich duszach. Szkoda, że mamy daleko do siebie :) zaglądnę do "Ciebie" wieczorem :) pozdrawiam.

      Usuń

Ogromnie mnie ucieszy jeśli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza :)